czwartek, 22 sierpnia 2013

Pieniny - Wąwóz Homole

Z Pienin wróciliśmy zakochani w zeszłym roku. 
Zabrakło nam czasu na odwiedziny w Wąwozie Homole.
 I obiecałam chłopcom, że wrócimy.
 I wróciliśmy :)

W związku z tym, że był to nasz 3 dzień w górach  a Bieszczady przed nami, zdecydowaliśmy się na wersję wypoczynkową, a więc wyciąg w Jaworkach i zejście wąwozem. To bardzo przyjemna spacerowa trasa. Samochód zostawiliśmy pod wyciągiem na darmowym parkingu i ...

 

 

 Na górze można zjeść oscypki, ale i obiad w restauracji. Jest duży plac zabaw i łąka. Raj dla dzieci :)


 A wąwóz jest tak samo piękny jak go pamiętam z dzieciństwa. Tylko jakby trochę mniejszy :)


Wspinaczkom



i skokom przez strumyk nie było końca.
 




 A tak było w tamtym roku PLAN DZIEŃ 1  DZIEŃ 2   DZIEŃ 3 


wtorek, 20 sierpnia 2013

Babcia robi na drutach

Książka, którą trzeba mieć na półce za jej niezwykły pomysł zarówno literacki jak i graficzny. Te kółeczka wyrysowane szarym grafitem ołówka, świat dziergany, zrobiony na drutach przez pewną magiczną babcie. Ale babcia, choć tworzy piękne rzeczy łącznie z psotliwą wnuczką i wnuczkiem spotyka się z wykluczeniem i nietolerancją. Jej wnuczęta są inne i choć walczy o nie jak lwica podążając do coraz nowszych urzędów okazuje się, że nie ma dla nich miejsca. Na fali rozmów o kryzysie współczesnej edukacji i szkolnictwa książka boleśnie dotyka problemu nietolerancji. Bo przecież to szkoła pierwsza odwróciła się od wnucząt krzycząc nierównymi literami NIE. Świetna baza do długich rozmów z dziećmi. 

Babcia robi na drutach 



 



Chłopcy próbowali rysować podobną techniką, ale okazało się to nie tak proste jakby się wydawało :)

 Zachęceni przez przyjaciół zaczęliśmy zgłębiać tajniki malarstwa z chłopcami. Każdego dnia interpretujemy inny obraz, rozmawiamy o naszym innym odbiorze tych obrazów, próbujemy zgadnąć tytuły (to okazało się największą rozrywką) i rozmawiamy o różnych technikach. Dziś na tapecie był kubizm.

Interpretacja chłopców
 Ukrzyżowanie - 1930 - Pablo Picasso

Kacper lat5: Człowiek w jednej skarpecie z głową ślimaka spotykający grzyba.
Kuba lat9: Krzyż, na którym wisi człowiek z jedną nogą w jedną stronę a z drugą w inną stronę.

 Pablo Picasso "Kobieta płacząca", 1937 r.


Kacper: Pani, która się czegoś przestraszyła koło sklepu. Ma jedną rękę potwora a drugą normalną.
Kuba: Ona ma zakrzywioną czapkę. Jej twarz jest trochę żółta, trochę zielona i biała. JAkby nosi głowę na dwóch rękach. A w oczach ma czarownice latającą na miotle.
Kacper dodaje: tak, ona przestraszyła się przed sklepem czarownicy, która odbija się w jej oczach.

Zachęcam Was do poznawania sztuki oczami dzieci :)

piątek, 16 sierpnia 2013

Dolina Kościeliska - Tatry


Podobno ludzie dzielą się na tych co lubią góry i tych co lubią morze. Jeśli tak jest rzeczywiście, to ja zdecydowanie wolę góry. W liceum miałam wspaniałego wf - istę (Roman macham do Ciebie :) ), który zaszczepił we mnie tę miłość. Ale i paczka ludzi , z którą w te góry jeździłam składała się z samych nietuzinkowych osobowości (i do Was macham, a jakże, bo wiem, że czasem tu bywacie :)) ). Te noce spędzone przy ognisku i gitarze ...niezapomniane. Chciałabym, żeby i chłopcy pokochali aktywny wypoczynek, choć wiele wskazuje na to, że są miłośnikami wody :)
 
Zatem aby zachęcić a nie zniechęcić i z myślą o tym, że czekają nas 3 dni w górach z całej gamy tatrzańskich propozycji wybrałam Dolinę Kościeliską, drugą co do wielkości w Tatrach. Łączy w sobie element wspinaczki, przygody (jaskinie), grozy (ciągle jaskinie) i wody też :). Oczywiście marzyłoby mi się, żeby tłum był o 80% mniejszy, ale jeśli nie ma się tego co się lubi ...
 
Tuż przy wejściu do doliny w Kirach stajemy na parkingu, gdzie za jedyne ;) 10zł powierzamy nasz samochód pod całodniową opiekę górali. Cena wstępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego: bilet normalny - 4 zł, bilet ulgowy - 2 zł. Przy wejściu na podróżników czekają pieczątki, które uzupełniły nasze dzienniki podróży.

 
Trasa przez dolinę jest szeroka jak dwupasmówka ;) ale i bardzo przepełniona. Rodziny z maluchami w wózkach, kolonie, wozy z góralami. Jednym słowem ogólny harmider.
 

 
Nieopodal wejścia pierwsza ˝jaskinia˝ do zdobycia :) 
 
 
Potok płynący dnem doliny był zarówno ochłodą dla zmęczonych nóg jak i udręką dla rodziców, których dzieci za nic nie chciały wyjść z lodowatej wody by ruszyć dalej (czyt. nasz Kacper).
 
 
 
 
 
Jeśli ktoś ma umiejętności zupełnego wyizolowania od hałasu i skupienia się na otaczającym świecie (każda matka ma to dobrze wytrenowane :) ) to jest w stanie w tym zgiełku dostrzec piękno i potęgę gór.
 
 

Przez dolinę wiedzie również szlak oscypkowy. Co prawda baca nie pozwolił robić zdjęć wewnątrz, co przy stanie zadymienia pomieszczenia i ilości przetaczających się turystów jest zrozumiałe, ale dał się wciągnąć w rozmowę i wyjaśnił chłopcom jak produkowane są oscypki. A że wszyscy oscypki uwielbiamy (zwłaszcza z żórawiną mniam) posililiśmy się nieco i ruszyliśmy dalej.



Największą atrakcją dla Kuby okazało się zdobywanie jaskiń. Kacper skwitował entuzjazm Kuby - po co płacić pieniądze za wstęp do jaskini, jak jest tam strasznie zimno i nic, ale to nic nie ma :))) No cóż odezwała się jego praktyczna natura :). Droga do jaskini Mroźnej wymaga miejscami drobnej wspinaczki, a łańcuchy pojawiają się przy jaskini Mylnej.
 

W jaskini Mroźnej jak sama nazwa wskazuje nie było zbyt ciepło (ok 6 stopni, więc bluzy są niezbędne), choć nazwa jaskini  nie powstała jedynie od panującego w niej chłodu . Białe nacieki na ścianach przypominające szron sprawiają wrażenie jakby weszło się do podziemnej lodowej krainy. Jest to jedyna jaskinia w Tatrach sztucznie oświetlana za pomocą energii elektrycznej. Wejście do jaskini znajduje się na wysokości 1100 m n.p.m., a otwór wyjściowy na wysokości 1112 m n.p.m. Kuba obliczał różnicę, kiedy czekaliśmy na swoją kolej. Po wysłuchaniu przewodnika, opłaceniu (4zł) wstępu oraz zdobyciu kolejnej pieczątki udaliśmy się na przeprawę korytarzem liczącym 560m. Po wyjściu z jaskini drewnianymi schodami w dół docieramy do upragnionego przez Kacpra miejsca -  Potoku Kościeliskiego. Dojście do jaskini – 20 min, zwiedzanie jaskini – 20–40 min, zejście 10 min.



Do jaskini Mylnej Kuba udał się z tatą. Uzbrojeni w latarki wyruszyli na męską wyprawę w głąb tej ciemnej i wilgotnej jaskini. Brr...Ale Kuba wrócił zachwycony, bo on prowadził a na końcu była taka przepaść i było ślisko, i musieli iść na kolanach, i było zimno i ciemno ...no sami rozumiecie. To nie było miejsce dla mnie :) Zdjęć brak, bo ojciec asekurował dziecko. Przeżycia - bezcenne.

A na koniec trafiliśmy na Małą Polanę Ornaczańską. Stoi tu dosyć duże schronisko "Ornak", na którym wielu turystów kończy swoją wycieczkę, ponieważ szlaki prowadzą dalej już tylko na grań gór wysokich. Tak też zrobiliśmy i my, bo czekały na nas legendarne Krupówki :)


 A na Krupówkach od lat to samo. Tylko rolę białego niedźwiedzia pełni świstak. Pozdrawiamy serdecznie i gratulujemy, że udało się nas zmanipulować :))

 
Janosik z komórką, reklamy sieciówek i zalew ˝pamiątek˝ .
 

Ale Zakopane to także XIX wieczny drewniany kościół Św. Klemensa i położony nieopodal cmentarz na Pęksowym Brzyzku. Na cmentarzu wiele znanych nazwisk (Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Tytus Chałubiński, Kornel Makuszński, Stanisław Witkiewicz z matką). Okazja do rozmowy o sławnych Polakach ale i chwila zadumy nad unikalnie zdobionymi grobowcami, pełnymi rzeźb. A przed cmentarzem tablica :
Ojczyzna to ziemia i groby, 
Narody tracąc pamięć, tracą życie
Zakopane pamięta


Są i małe galeryjki. Trzeba je tylko umieć poszukać.
 

Aby poczuć odpowiedni klimat przygody i nie odczuć finansowo przebywania w komercyjnym Zakopane polecamy pole namiotowe Za Strugiem. Camping położony jest przy ul. Za Strugiem 39 na zboczu Lipek blisko drogi pod Reglami. Blisko stąd w góry jak i do centrum, więc jest świetną bazą wypadową. Warunki schroniska turystycznego z łazienki z prysznicami, kuchnią turystyczną z kompletem naczyń, kuchenkami, lodówką oraz salą telewizyjną i kominkiem. Turyści zmotoryzowani nie płacą za parkowanie swoich pojazdów . My niefortunnie trafiliśmy na budowę domu u sąsiadów, więc o poranku budził nas odgłos młotków i siarczysta polszczyzna okraszona góralską gwarą. Ale widok na Giewon rekompensuje drobne niedogodności.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Ogrodzieniec - Pustynia Błędowska

Zwiedzanie Ogrodzieńca zaczęliśmy od ...szukania noclegu.
Droga z Błędnych Skał dała się nam we znaki.
Informacja dla tych co wybierają się tam pierwszy raz.
Aby znaleźć nocleg wystarczy minąć Ogrodzieniec i kierować się na Podzamcze.
My nie wytrzymaliśmy napięcia i zapytaliśmy w sklepie :)


Dzielnie postanowiliśmy rozbić namiot o 20. 
 A na Podzamczu kwater bez liku.
Komarów też mają bez liku ;) 
Zresztą jak wszędzie o tej porze dnia
(za wyjątkiem Mazur ale o tym innym razem).
Trafiliśmy do pięknego ogrodu, chłopcy zachwyceni.
Niestety sanitariaty fatalne, więc polecić nie mogę. 
Ale ogród ...raj dla dzieci

 

Śniadanie u stóp zamku smakowało wyśmienicie


Ale zanim trafiliśmy do zamku postanowiliśmy
 wygrzać kości, bo noc była chłodna.
I to wcale nie w Afryce, choć poniższe zdjęcia mogą na to wskazywać.
Już w Podzamczu znajdują się drogowskazy kierujące na pustynię więc nie można zabłądzić.

 

 

 
 

Entuzjazm nas nie opuszczał.


Do czasu ...
pustynnej sesji :))

 

 A zanim udaliśmy się dalej ...szybkie odliczanie


Nie minęło 10 km kiedy znaleźliśmy się u stóp zamku. Zaradni mieszkańcy zrobili z ogródków i podwórek parkingi. Warto porównać kilka miejsc, bo cena się waha od 5-15 zł. A spacer z oddalonego nieco podwórka to czysta przyjemność. I jeszcze zostaje na loda na drogę :)
W kasie kupujemy bilety. Łączony zamek + gród Birów ulgowy - 10 zł a normalny 13 zł. Park miniatur sobie darujemy. W końcu przyjechaliśmy odwiedzić prawdziwy zamek.


 
 
 
W zamku wiele zakamarków, nisze, schody. 
Dzieciom się podoba, choć zachwytu nie widać. 
Może to ten upał - myślę.



 Po wejściu na wieżę widokową


odtańczono taniec towarzyski


 zdjęcie rodzinne i możemy wracać na dół


 Czyżby kryzys?


Przez moment wydawało się, że już czas zmienić otoczenia. Aż do chwili, kiedy pierwsze z dzieci znalazło skamienialinę. To był istny szał poszukiwaczy. Godzina lustrowania ścian centymetr po centymetrze. Na nieszczęście (dla ich ojców ;) ) zaczęły dołączać do naszych inne dzieci. Tatuś dziewczynki w białej sukience starał się perswadować, że czas na nich patrząc znienawidzonym spojrzeniem na nas :)) Ale nam się nie spieszyło :) A dzieciom tym bardziej. I ten czas, kiedy dzieci odkryły w sobie  poszukiwaczy uważam za najbardziej wartościowy.


 

Były też i miejsca, którym podobnie jak skamienialinom trudno się było oprzeć. 

 A potem wyruszyliśmy do grodu Birów. 
Niektórzy biegiem.



I czas ruszać dalej.